Tuesday, 28 April 2009

Podroz na planete Nippon.






















Po dwoch pelnych dniach spedzonych w Tokyo nie mozna sie oprzec wrazeniu, ze bycie tu, to troche jak pobyt na innej planecie. Kazdy cos tam o Japonii slyszal, czytal, zna z opowiesci (i bardzo duza czesc tych wyobrazen ma pokrycie w rzeczywistosci), ale sa tez rzeczy, ktore wciaz zadziwiaja i zaskakuja. Po pierwsze pomieszanie realnosci z fantazja i podrozami do swiata dziecinistwa, co znalazlo swoje ucielesnienie w tabunach chodzacych po tokijskij ulicach lolitek w szkolnych mundurkach, wszechobecnosci koloru rozowego i miekkiego pisku "kawaii", ktory komentuje wszystko to, co milutkie, dzieciece, kolorowe i niewinne jak wizerunek Hallo Kitty, bialego kotka z duzymi przestraszonymi oczkami. Jednak kolorowy i lepki az do bolu kicz japonskiej popcultury idealnie stapia sie z tradycyjna Japonia naszpikowana obecnymi na kazdym rogu swiatyniami szintu albo buddyjskimi, gdzie miedzy dwoma parkanami zderza sie tradycja z nowoczesnoscia, stare z nowym, sacrum z profanum. Ta swoista mieszanka, gdzies indziej pewnie wybuchowa, tutaj nikogo nie razi ani nie dziwi, a gdzies w tym wszystkim zachowana jest dziwna harmonia. No bo na przyklad konczysz swoj wystep w jednym z ulicznych barow karaoke i w drodze powrotnej do domu wpadasz na chwile do swiatyni, gdzie albo wyklaskujesz swoja modlitwe albo wieszasz karteczke z zyczeniem, ktore do tej pory sie nie spelnilo. Noc na pewno nie zastanie Cie niespokojnym snem..
Zdarzaja sie rowniez zjawiska niespodzianki jak ostro-slodki smak sledziowej ikry na jezyku (tekstura ikry przypomina chropowata gumowa zelke), wypchany niedzwiedz polarny w samym centrum rybnego targu albo latwosc z jaka japonczycy zasypiaja na stojaco jadac metrem do pracy i co ciekawe, zawsze dokladnie wiedza, kiedy nalezy sie obudzic, by nie przegapic wlasciwej stacji. Nie dorastamy im w tej praktyce do piet! Moje proby plynnego i nieskrepowanego przemieszczania sie miedzy kraina Morfeusza i Kraina Kwitnacej Wisni zawsze konczyly sie bolesnem kuksancem w bok i dziwnie zrozumialym i znanym mi od kilku lat "szybciej wysiadamy"!Wlasnie, przemieszczanie sie. Zadziwiajace jest to, ile osob miesci sie do porannego metra, sa nawet specjalni pracownicy, ktorzy przywdziawszy wczesniej biale rekawiczki paraja sie wielce szanowana tu profesja "upychacza do metra". Ktos powiedzial, ze tam gdzie nie da sie juz nawet szpilki wetknac, oni potrafia upchnac trzy dzieciece wycieczki i dwoch zawodnikow sumo. Po wrazeniach dzisiejszego dnia stwierdzam, ze to prawda, a w 2mm szpare miedzy mna a mym sasiadem z pewnoscia daloby sie upchnac jeszcze ze cztery slonie. Grunt to ogranizacja, a tego Japonczykom nie mozna odmowic. Oprocz rzeczy prawdziwych oraz tych co zdumiewaja i zadziwiaja jest przynajmniej jedna polprawda, ktora nalezy zdementowac. Japonczycy wcale nie sa do siebie podobni! Przed naszymi oczami przewinelo sie juz z pewnaoscia kila tysiecy reprezentantow tego narodu i z trudnoscia moglibysmy wskazac dwie podobne do siebie osoby. Mali, wieksi, szczupli, owalni, kwadratowi, o jasnej lub ciemnej karnacji, noszacy sie mniej lub bardziej po europejsku,modni, oryginalni, a jesli tylko czegos nie odsypiaja to zawsze weseli i przyjazni, a nawet szukajacy wzorku cudzoziemca. Jest jedno miejsco w Tokyo, gdzie zbieraja sie tzw cos-playarzy i cos-playarki (od costium player), nastolatki przebierajace sie za realne lub wymyslone postaci (lolitki z fantazji erotycznych, bohaterow mangi, anime i gier komputerowych, maiko, gotyckie ksiezniczki etc.) po to, by ich podziwiac i portretowac. Obwieszonych aparatami turystow ani do jednego ani do drugiego nie trzeba specjalnie zachecac. My tez pstryknelismy tu i owdzie, demokratycznie, poswiecajac tyle samo uwagi staremu i nowemu, pieknemu i brzydkiemu, zywemu i nieozywionemu, za dnia i w nocy, z wizja albo zupelnie bezmyslnie, z ochota, a czasem juz tylko automatycznie walac w spust migawki...


8 comments:

  1. bylam pewna ze tylko na you tube mozna zobaczyc takie sceny, fajnie zobaczyc swiat bajki, a japonczycy i tak sa wszyscy tacy sami aldona

    ReplyDelete
  2. Maja martwimy się o twoje małe ciałko, nie daj się zwieść tym białym rekawiczkom. Ciotka pisze

    ReplyDelete
  3. ali sie martwi01/05/2009, 01:43

    Ejże!! Macie tam też świńską grypę? Tylko nam to świństwo tu przywieźcie!! A tak na serio, to pilnować się tam i nie całować się z obcymi!!

    ReplyDelete
  4. Ja bym prosil o filmik z karaoke w Waszym wykonaniu. No i zeby to byla jakas piosnka miejscowa, o glebokim przeslaniu!;) Probowaliscie juz? Moje pierwsze wrazenie po obejrzeniu zdjeci: niech mi jeszcze raz ktos powie, ze Japonczycy sa podobni do Chinczykow!! Pozdrawiam, bawcie sie dobrze! Udalo sie juz Wam zobaczyc bunraku?

    ReplyDelete
  5. Nie ma swinskiej grypy, a Japonczycy maja takiego chopla na punkcie higieny, ze pewnie nie bedzie.

    W hostelu rozdaja darmowe maseczki na usta i nos, ktora i tak nie chronia przed wirusami.

    ReplyDelete
  6. Karaoke to my jeszcze nie. Przykro mi Tomku.
    N aBunraku sie w koncu nie dostalismy (bo nie grali akurat), ale na Kabuki i owszem.

    ReplyDelete
  7. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  8. Witamy Was nasi drodzy podróżnicy.Dudkowie dołączyli do klubu fanów Waszej podróży.Śledzimy Waszą podróż, czytamy notatki i oglądamy zdjęcia.Super piszecie!.Czekamy na ciąg dalszy.Wspieramy Was, trzymamy kciuki za udaną podróż.Bądźcie ostrożni i uważajcie na siebie króliczki. Majeczko, całujemy Was co prawda wirtualnie, ale bardzo gorąco. Pa...:-)

    ReplyDelete