kanapki z serem i ogladac kolejne ataki zimy za oknem, a my tymczasem
utknelismy. Z powodu przedluzenia wiz o tydzień musimy odczekać
tydzień (logika kraju wiecznej szczesliwosci i szalejącej
biurokracji). Na szczescie (trochę mu pomogliśmy) oczekiwanie wypadło
w calkiem sympatycznym Pingyao. Przed wyjazdem do tłocznego Pekinu i
po wyjedzie z jeszcze tloczniejszego Szanghaju, obijamy się w
malutkiej (jak na tutejsze warunki) wiosce, która niegdyś byla
najwazniejszym ośrodkiem finansowym Chin. Z tej wagi niewiele juz
zostało poza rezydencjami, starymi bankami, murami i
przedsiebiorczoscia mieszkancow, którzy zdzierają z turystów ile
wlezie. Rezydencji jest co niemiara (4000 czyli po jednej na każdych
dziesięciu mieszkancow), banków mniej, ale wsrod nich pierwszy bank w
Chinach, mury długie, grube i dobrze chroniące przed cywilizacja.
Pomieszkujemy w rezydencji cesarskiej (a jak!), szorujemy bruki
zwiedzajac coraz to nowe zabytki (choc od dziesiatego wszystkie wydaja
nam sie takie same), budzimy usmiech politowania kucharza w hostelu
grajac w bilarda, podlewamy kwiatki i czekamy az nam oddadza
paszporty, zeby ruszyc do Pekinu.
La aventura llega a su fin. Solo faltan unos dias para que comamos un
bocadillo con queso y veramos las nevadas de otoño polaco. Mientras
tanto estamos atrapados esperando para que nos extendan los visados.
Tenemos que esperar una semana para que podamos quedarnos una semana
mas en China (la logica del sistema burocratico). Por lo menos estamos
atrapados en una residencia del emperador en un pueblo pequeño (para
China). Pingyao, porque asi se llama el pueblo, fue el centro de
economía china desde el siglo 14 y aquí empezaron a funcionar los
primeros bancos en China. No queda mucho de aquella riqueza: las
residencias de los ricos, los bancos y el espíritu empresarial de los
habitantes. Hay unas 4000 residencias (una para cada 10 habitantes),
entre cuales conocemos demasiadas y todas ya nos parecen iguales. Asi
que andamos por la muralla, que protege muy bien de la civilizacion,
regamos los flores en el hostal de aburrimiento, jugamos al billar
(version patetica según el cocinero del hostal) y esperamos a nuestros
pasaportes para que podamos huir a Pekin.
Jak milo Was zobaczyc, nareszcie.Kanapka z serem bedzie juz na lotnisku, a cala reszta polskiego jedzenia to w domku. Czekamy, buziaki. A.
ReplyDeletejak w mojej bajce, wlacznie z tym Mao. Bedzie ser z kanapka. Tatek
ReplyDeleteNo króliczki, jak Was stać jeszcze na pomieszkiwanie w cesarskiej rezydencji to jestem godna podziwu.Widzę, że ten bilard, te kwiaty, to wszystko to tak praktycznie dla wypełnienia czasu, a myśli są już w kraju, przy kanapkach i śniegu, który właśnie znika by ustąpić miejsca złotej polskiej jesieni, aby ponownie sypnąć ze wzmożoną siłą na Boże Narodzenie.
ReplyDeleteNo cóż, czekamy na Was z niecierpliwością życząc szczęśliwego powrotu.
Na zdjęciach widać, że mordeczki macie takie wypoczęte i chyba jeszcze młodsze.SUPER!!!!!
Całujemy was gorąco- Jola, Sławek, Daga i Marta:)
Ps. Majeczko,nie widziałam Cię chyba dwa lata!!!
Hola chicos¡¡¡
ReplyDeletePor las explicaciones que dais del alojamiento creo que os alojais en el mismo sitio en el que yo estuve. Es muy chulo y autentico, aparte de ser muy amables.
Por cierto cuando yo estuve, trabajaba una chinita que estaba muy buena. Adrian, ¿no habrás usado el tirachinas?....
Se llamaba Yamen. El hostal, no la chinita. Se la llevaron ya supongo
ReplyDelete