Na poczatek wyjasnienie: kuchnia chinska nie istnieje.
To tak samo jakby powiedziec "kuchnia europejska", niby mozna, ale to
pojecie zbyt szerokie, zeby cokolwiek znaczylo. Z "kuchnia chinska"
podobnie, bo roznorodnosc potraw, przypraw, sposobu ich
przygotowywania i podawania jest tak rozlegla miedzy poszczegolnymi
regionami, ze stanowia oddzielne byty. Wspolnym mianownikiem sa
skladniki: ryz, makaron, wieprzowina i niektore warzywa.
Nie zostalismy ekspertami od jedzenia w Chinach, bo zywimy se w
miejscach raczej tanich i nie mielismy ani okazji, ani ochoty na
sprobowanie lapy tygrysa, mozgu malpy czy penisa bawolu. Ale co wiemy,
to opowiemy.
Chinczycy jedza wczesnie. Zaczynaja od sniadania juz kolo 6 rano,
ktore standardowo sklada sie z kleiku ryzowego (bez smaku), zupy z
fasoli (bez smaku), kluski (z wieprzowina), piklowanych warzyw i mleka
sojowego. Obiad jedza kolo poludnia i jest sa to zazwyczaj nudle w
jakims wywarze miesnym. Prawdziwe szalenstwo zaczyna sie wieczorem
(kolo 7) kiedy nadchodzi czas kolacji. Chinczycy uwielbiaja jesc i
celebruja kolacje tak jak hiszpanie. Zasiadaja z cala rodzina albo z
przyjaciolmi, zamawiaja mnostwo potraw, tak, zeby kazdy mogl kasnac
roznych smakow. Sa przy tym glosni, rozesmiani i kwitna radoscia
zycia. Przy okazji pluja, charkaja, smarkaja, bekaja i pierdza nie
wstajac od stolu. O mlaskaniu i siorbaniu nie wspominamy, bo czym
glosniej, tym bardziej smakuje.
W srodku kolejne wyjasnienie: sajgonki sa z Wietnamu, a nie z Chin.
Te, ktore jemy w restauracjach chinskich, nijak nie maja sie do
orginalu.
Chinczycy wynalezli dwie rzeczy, ktore nas ucieszyly, jak tylko
wjechalismy do Chin. Pierogi i kluchy. Pierogi smakuja tak jak nasze.
Zazwyczaj nadziewane sa miesem i podawane w zupie albo luzem z jakims
sosikiem do dodania smaku. Kluchy to temat rozterek miedzy
podroznikami, bo nie wszystkim odpowiadaja. Kluchy to nasze kluski na
parze, tyle ze nadzienie raczej tresciwe. W naszych badaniach
kulinarnych natknelismy sie na nadzienie miesne (najbardziej
popularne), warzywne typu baklazan na ostro z paryka albo kapusta z
cebula i makaronowe. Makaron z sosem sojowym w klusce na parze.
Najlepsze kluski sa w Szanghaju. Tutaj nie bedziemy z nikim
dyskutowac. Maja troche mniej miesa i dzieki temu w pustej przestrzeni
miedzy nadzieniem a ciastem zbiera sie caly smaczny sos z miesa. A
absolutnym szczytem kluskowym sa kluchy przysmazane. Kluchy
Szanghajskie maja zalaczona instrukcje obslugi: najpierw wygryzc mala
dziurke, wyssac sok i chapsnac reszte. Mozna uzyc slomki.
W kilku miejscach natknelismy sie na dania, ktore znamy z restauracji
chinskich w Europie np. Wieprzowine na slodko-kwasno. Tutaj tez sos
rozni sie w zaleznosci od regionu, czasami jest gesty, ciemny,
skarmelizowany, a czasami czerwonawy z mnostwem warzyw. Zawsze
slodko-kwasmy i wysmienity.
W Chinach czesto je sie na ulicy, wiec rozpowechnione sa rozne dania
na patyku: ziemniaki (mniam), rozne czesci krowy czy swini,
wieprzowine, kalmary, osmiornice, parowki (slodkie). W Yunanie mozna
to zagryzc baba, czyli plackiem chlebowym i popic jogurtem z mleka
yaka.
Syczuan slynie z ostrych potraw (chinczycy generalnie jedza ostro, bo
wg. chinskiej medycyny pomaga to oczyscic cialo z toksyn). O tym, ze
mieszkancy Syczuanu maja wypalone kubki smakowe dowiedzielismy sie
zamawiajac smazonego baklazana, ktory mial nie byc "wcale a wcale"
ostry i po drugim kesie spocilismy sie, lzy sie polaly i nagle
zaczelismy slyszec wyrazniej, bo nam sie przetkaly kanaly sluchowe i
mloteczek zaczal zwawiej stukac.
Przemierzajac rozlegle chinske polaci musielismy sie czyms zywic w
pociagach. Na szczescie w kazdym wagonie jest kran z wrzaca woda,
ktora mozna zalac chinska zupke (sa setki smakow, wiekszosc
obrzydliwa) lub herbatke. Chinczycy pija herbate zawsze i wszedzie
chodza z termosem. W kazdym miejscu mozna poprosic o dolewke wrzatku,
a ze herbata pierwsza klasa, to spokojnie mozna zaparzac kilka razy
(najlepsze podobno do 8, my doszlismy do 3-4 zaparzen tych samych
lisci). Zgodnie z zasada o krakaniu i wronach, my tez paradujemy z
goracym, czerwonym bidonem.
Na koniec ostatnie wyjasnienie: piwo w Chinach jest tansze niz kawa.
Za jedna filizanke kawy mozna wypic 1,5 litra piwa. Zgadnijce co
pijemy.
Ekstremalne przezycia. Jak zniosles siorbanie i mlaskanie. Roznorodnosci smakow Wam zazdroszcze,
ReplyDeletebo my musimy sie meczyc ze schabowym, ale skonczy sie Wam to i bedziecie sie musieli meczyc tez ze schabowym!!
Buziaki i czekamy w sobote. A.
Po małej ripoście od chrześnicy melduję się ponownie i chyba po raz ostani na tym blogu. Zaciekawiła mnie ta moc chińskiej herbaty zaparzanej wielokrotnie ponieważ zarówno ja, jak i Misiek lubimy spijać duże ilości herbatki, a tu taka oszczędność-8 dolewek!!!!
ReplyDeleteKochani cieszę się, że jesteście już w kraju cali i zdrowi i czekam wraz z rodzinką na Wasze odwiedziny - połamana:-(