Sunday, 5 July 2009

Singapura



Singapur wydaje sie jakims wielkim oszustwem. Legendy krazace o tym polis sa prawdziwe mniej niz w polowie: ludzie przechodza przez ulice w kazdym miejscu i na czerwonym swietle, zuja gume (ktora mozna kupic tylko w aptece) i smieca, ale jedzenie naprawde jest wysmienite, zakupy okazyjne, ulice czyste, wiezowce wszechobecne a metro bardzo sprawne (i tanie). Wszyscy uprzedzaja, zeby nie odbierac Singapuru powierzchownie i sprobowac dotrzec do, ukrytych pod sterylnoscia, pekniec w szklano-betonowej strukturze. Nam sie ta sztuka nie udala. Byc moze trzy dni nie wystarcza na przebicie sie przez powierzchownosc.
Singapur przypomina dekoracje filmu SF, czasem pelna ludzi, czasem opuszczona, w ktorej zostala urzeczywistniona wizja molochu, supermiasta bez tozsamosci, w ktorym wymieszanie nacji tworzy blada mozaike. Nieodlegla przeszlosc, w ktorej legenda Singapuru jako portu w calej wyuzdanej okazalosci sklaniala pisarzy i podroznikow do spedzenia w miescie od kilku tygodni, do calego zycia, mocno sie sprala. Zachlanny na kazdy metr kwadratowy nabrzeza moloch zastapil knajpy spod ciemnej gwiazdy i drewniane chatki rybackie, blokowiskami, nowoczesnym gigantycznym portem i najlepszymi restauracjami laczacymi smaki calej Azji.
Najlepsza metafora Singapuru jest Changi, nalepsze na swiecie lotnisko. Przyjemna, pastelowa, wygodna i ergonomiczna przestrzen, ktora pozostawia pasazera wypoczetym i nieskazonym najmniejsza oznaka szoku kulturowego.



Singapur parece una estafa. Las leyendas sobre este polis son verdaderas en menos que la mitad: la gente cruza las calles donde sea y con el semafor en rojo, mastican los chicles (cuales se puede comprar solo en las farmacias) y tiran la basura en las calles, pero sì, la comida es esquisita, las compras unas gangas, las calles limpias, rascacielos grandes y el metro muy agradable.
Todo el mundo avisa que no se deberia tomar en la manera superficial y que hay que hacer un esfuerzo para llegar a al nivel mas profundo escondido en la estructura de vidrio y hormigon. Nosotros no llegamos a encontrar algo mas profundo, a lo mejor tres dias no son suficientes.
Singapur parece el escenario de una peli sobre el futuro. A veces es un escenario vacio, el desierto urbano, otras veces es un moloch, la superciudad sin entidad donde la mezcla de etnias crea una mosaica sin color. El no tan lejano pasado, quando esta polis era en puerto de dudosa reputacion, que atraia escritores y viajeros a pasar alli o unos dias o la vida entera, ya es solo pasado. La ciudad consume cada metro cuadrado de su superficie y los bares mas cutres y las casas de madera de los pescadores ya se convirtieron en bloques de pisos, un puerto enorme y en restaurantes donde se fusionan todos los sabores de Asia.
La mejor metafora de Singapur es Changi, el aeropuerto mejor del mundo. Un espacio agradable, comodo y ergonomico que deja al pasajero descansado pero sin ningun, pequeño ni siquiera, simptome del choque cultural.

4 comments:

  1. A gdzie Wasze zdjęcia z Singapuru króliczki?
    Buziaczki:-)

    ReplyDelete
  2. Chicles en farmacias...¿Seguro que son chicles?

    Ya sabéis lo que dicen: los árboles no dejan ver el bosque...ahora se ha cambiado el árbol por el hormigón y el acero, el resultado es el mismo, enterramos las vivencias y sólo vemos las moles que tenemos frente a los ojos.

    ReplyDelete
  3. O cholewka, no to nuda. W poszukiwaniu ciemnych gwiazd i typow polecamy Szanghaj:) Ciaaam! Lolo

    ReplyDelete
  4. Traernos chicles de Singapur!!!
    Oye mandar mas postales, que os habéis olvidado de nosotros!!!!

    Un besote!!!!

    ReplyDelete