Sunday, 28 June 2009

Jimbala !!!






































Historia ciezko doswiadczyla Aborygenow. W naszej australijskiej wedrowce nieraz spotykalismy sie z objawami nieprzystosowania Aborygenow do spoleczenstwa australijskiego, zupelnie inaczej niz to mialo miejsce z Maorysami na Nowej Zelandii. Nieprzystosowanie to mozna zauwazyc zarowno w okresleniach, jakich uzywaja biali Australijczycy, wciaz probujac zinterpretowac kulture Aborygenow wedlug naszych zachodnich kryteriow, jak i w wyniszczajacym zamilowaniu Aborygenow do uzywek, ktore dzialaja na nich duzo silniej i bardziej destrukcyjnie. Izolowana i zagadkowa ewolucja, ktora przechodzili rdzenni mieszkancy Australii, nie wyksztalcila u nich enzymow odpowiadajacych za rozklad alkoholu, a wynikajace z ich wlasnych wierzen przywiazanie do ucieczki poza czas i przestrzen sprawia, iz chetnie siegaja po narkotyki. Wielokrotnie spotkalismy sie z wychudzonymi, zataczajacymi sie postaciami, ktore bladzac od przystanku do przystanku w uproszczonym angielskim zebraly o papierosa. Najdluzej nieprzerwanie trwajaca kultura, ktorej pojawienie sie na tej wyspie co najmniej 60000 lat temu nadal nie doczekalo sie wiarygodnego wyjasnienia, wciaz walczy o przetrwanie. Zmarginalizowani w zyciu publicznym i spolecznym, eksploatowani do niedawna jako czesc miejscowej fauny, Aborygeni probuja przebic sie z wiadomoscia o swoim istnieniu. To nie latwe, biorac pod uwage, ze tak naprawde nie istnieja Aborygeni (to okreslenie anglosaskie), lecz liczne plemiona zyjace od najbardziej kamienistych pustyn Nullarboru do lasow deszczowych Cape York. Ze jesli nie chcieliby uzywac angielskiego to potrzebowaliby tlumaczy, bo mowia ok. trzydziestoma jezykami i ze wychodzac z wniosku o wyzszosci wlasnej cywilizacji, traktuja obecnosc bialych jako przelotna niewygode. Czymze jest 200 lat w porownaniu z dziesiatkami tysiecy. Nawet nam zachwyty Australijczykow nad ich 60 letnimi zabytkami wydaja sie dosc zabawne. Wyobrazmy sobie, ze mozemy spotkac Rzymian, ktorzy objasniaja nam mozaiki w Pompejach, poniewaz to ich pra, pra dziadkowie je ukladali. W Australii mozemy spotkac ludzi, ktorzy potrafia objasnic malowidla naskalne, bo sami wciaz maluja opierajac sie na takich samych symbolach. Biali Astralijczycy zastanawiaja sie dlaczego turysci tak czesto szukaja kontaktu z Aborygenami. Czasami to zastanawianie sie przybiera forme dasow dziecka obrazonego na przybyszy, ktorzy za nic maja ich ciezkie doswiadczenia w kolonizacji tej nieprzyjaznej wyspy i wiedzeni jakims romantycznym porywem szukaja kontaktu z dzikim ludem. Z dzikim ludem, ktory podarowane w swojej laskawosci przez rzad domy rozbiera upodabniajac je do szalasow i wciaz pali ogniska, nawet w parkach miejskich. Zeby bylo jasne, skolonizowanie tej niegoscinnej krainy, w ktorej co pare metrow czycha smiertelne niebezpieczenstwo (nie przesadzamy) bylo nie lada wyczynem. Dziwi nas, ze nawet dzis biali Australijczycy nie pozostawia srodkowej czesci kontynentu psom dingo, kangurom i wielbladom i nie rusza na wybrzeze.
Wracajac do tematu: szukalismy kontaku z ludzmi, ktorzy nie rozmawiaja, ktorzy tworza dziwne malowidla z kropel farby i ktorzy wygladaja niezdarnie w zachodnich ubraniach. Z ludzimi ktorzy nie ufaja bialym, ktorzy nie pozwalaja robic sobie zdjec i ktorzy niechetnie udostepniaja swoje obrzedy obcym.

Mielismy szczescie. Nie dlatego, ze nagle zaczlismy grac na digeridoo, namalowalismy kreda pasy na ciele czy zjedlismy kangura, lecz dlatego, ze znalezlismy sie w odpowiedznim miejscu w odpowiednim czasie. Przez 3 dni wdychalismy kurz wzniecany przez tancerzy na Laura Aboriginal Dance Festival. Impreza, ktora przypominala Woodstock i piknik wieeelkiej rodziny zarazem zgromadzila ok. 500 tancerzy z kilkunastu plemion z calej Australii i ponad 4000 widzow. Aborygeni walcza o dostrzezenie swojej kultury glownie przez sztuke. Kazde muzeum ma dzial poswiecony malarstwu rdzennych mieszkancow, ktore pomimo, ze czesto wskazywane jest jako duma muzeum, sprawia wrazenie okladu na obolale biale sumienia. Ciezko znalezc wartosciowa interpretacje tych obrazow, ktore tak naprawe posluguja sie ograniczona liczba symboli, ukladajac je w historie i legendy. Festiwal, odbywajacy sie pod zapyzialym miasteczkiem Laura w tzw. suchych tropikach, nie byl takim okladem na sumienia. Byl dumna prezentacja zywej kultury, udowodnieniem, ze zazwyczaj powoli poruszajacy sie Aborygeni, maja w sobie zwierzeca zwinnosc i gibkosc, byla spotkaniem klanow, zeby pogrillowac razem, poopowiadac historie i oplakac zmarlych przy ognisku. My jako biali (czerwoni raczej, po ostatnim pobycie na plazy), czulismy sie tam zupelnie zbyteczni. I moglibysmy czuc sie niechciani, rozczarowani brakiem zapowiadanych warsztatow i znudzeni monotonnym rytmem, gdybysmy w pore nie zrozumieli, ze w rzeczy samej mamy ogromne szczescie. Pozwolono nam na doswiadczenie kultury autentycznej, bez upraszczajacych kalek dla turystow. Pozwolono nam na ogladanie historii polowan, chorob, tworzenia i umierania. Pozwolono nam wreszcie na obserwacje jak doswiadczenie dziadkow przekazywane jest na wnuki. Jak tupiac i pokrzykujac trwa najstarsza kultura swiata.





Normalmente el contacto de los turistas con la cultura indigena de Australia se limita a ver los los cuadros aborigenos en las galerias o escuchando a un musico tocando digeridoo en las calles mas turisticas de las ciudades grandes. Nosotros tuvimos suerte de ver la cultura aborigena autentica y sin el matiz turistico. Pasamos tres dias aspirando el polvo de la tierra roja en el Laura Aboriginal Dance Festival en los tropicos secos de Queensland.

Los aborigenos, la gente cerrada que desconfia en el hombre blanco nos dejo ver sus bailes, escuchar sus historias y probar la cultura mas antigua del mundo en su forma pura. Vimos los abuelos ensenando a sus nietos como pintar la piel, vimos que el pueblo que cada dia lucha contra el olvido de sus costumbres sigue el largo camino de los antecedentes con dignidad y passion.

3 comments:

  1. I znowu bogatsi o nowe "znajomości"SUPER! pozdrowionka i całusy szczególnie dla Adriana bo czytając komentarze wywnioskowałam, ze się chłopina o rok postarzał! Wszystkiego dobrego:-)
    Ps. swoją drogą mogłaś się Maju załapać na ten taniec z Aborygenami, przecież sprytna z Ciebie dziewczynka, dała byś radę, hehe...:-)

    ReplyDelete
  2. cholernie romantyczne, i nieźle napisane

    ReplyDelete
  3. zostawiam ślad mojej obecności na blogu - odbitą stopę ciapka. żeby nie było, że nie zaglądam: czytam wszystko bardzo dokladnie, po kilka razy dziennie, zdjęcia też oglądam! I bardzo tęsknie za Kurczakami! uściski z wieży na Kazimierzy

    ReplyDelete